Ostatnio na blogu cisza, nie ukrywam że przez mój brak czasu - analizy wyścigów
kończyłem zazwyczaj na 15 kierowcach, i zaraz zaczynał się kolejny weekend, co
wstrzymywało publikację niegotowego artykułu. Teraz też jest trochę podobnie, bo
wszystkie duże media zdążyły już opublikować swoje analizy połowy sezonu, a ja
wrzucam je dopiero teraz. I jakby tego było mało, to jeszcze rozdzielam na dwie
części - trochę też po to, żeby dać sobie więcej czasu na dokończenie reszty, a
trochę też po to, aby blog nie umarł.
Mój ranking kierowców oparty jest o moje oceny, które wydaję od
początku sezonu. Są w nich jeszcze pewne luki (np. połowa stawki nie została
przeanalizowana w Monako, wydałem tylko pobieżne sądy), ale ogólny zarys
sezonu już się wykrystalizował, i z tego co patrzyłem - nie odbiega znacząco
od tego, co publikują inne media. Oznacza to, że albo jestem rzetelny, albo
tak samo odklejony jak inni. Standardowo przypomnę, że oceny wydaję w skali od
1 do 10, gdzie 1 oznacza katastrofę, a 10 oznacza perfekcyjny weekend, którego
nie dało się pojechać lepiej. Zauważyłem też, że ocena 6 oznacza już weekend
średni/dobry, od piątki w dół raczej się czepiam. Zanotowałem też pewien
problem z ocenianiem "wysokich miejsc", tzn. jeżeli kierowca z midfieldu nagle
wskakuje na P4, to z automatu dostawał wysoką ocenę, nie do końca patrząc na
okoliczności. Starałem się to korygować, biorąc takie okoliczności pod uwagę
na tyle ile byłem w stanie.
Tak jak pisałem, ranking przedstawiam w dwóch częściach. W pierwszym odcinku
grupa kierowców od miejsca 20 do 10 (włącznie), a w drugim wrzucę od 9 do 1,
wraz z kilkoma tabelkami na podsumowanie półrocza. Gdy wreszcie nadgonię
zaległości z analizami za wszystkie wyścigi, na pewno dorzucę też pełną tabelę
z rozliczeniem wszystkich wyścigów.
Przypomnę także, że oprócz ocen 1-10 stosuję także system nagród
indywidualnych - tzw. gwiazdki (w trzech kolorach - złota - 3 punkty, srebrna
- 2 punkty, i brązowa - 1 punkt), a także złote gówno - dla najgorszego
zawodnika weekendu. Należy jednak pamiętać, że są to nagrody za konkretny
weekend - i może się zdarzyć tak, że jeżeli wszyscy kierowcy będą jeździć
przyzwoicie, złote gówno będzie musiał dostać kierowca, który w innym wyścigu
nie wyróżniłby się nadzwyczajnie swoimi błędami. Na przykład ciężko porównać
złote gówno Strolla za Belgię ze zlotym gównem de Vriesa za Azerbejdżan.
Przechodzimy do samych ocen:
Niesklasyfikowany: Daniel Ricciardo (średnia: 7.50, mediana: 7.50, punkty
gwiazdek: 1, złote gówna: 0)
O Danielu wciąż niewiele można powiedzieć - przejechał dopiero dwa weekendy,
w których wypadł bardzo przyzwoicie. Szczególnie podobały mi się Węgry,
gdzie pokazał że coś pamięta w temacie dbania o opony, na torze gdzie
degradacja była całkiem spora. Gorzej to wyszło na Spa, ale tam z kolei też
pokazał się z bardzo dobrej strony w sprincie, gdzie długo bronił się przed
szybszym Oconem. Póki co powrót zdecydowanie na plus, ale trzeba pamiętać że
mamy tylko dwa wyścigi, w których moglibyśmy mu dużo wybaczyć - dlatego
oceny były naprawdę wysokie, i przez tą małą próbkę nie mogę go zaliczyć do
klasyfikacji za całe półrocze.
20. Nyck de Vries (średnia: 4.10, mediana: 4.00, punkty gwiazdek: 0, złote gówna: 3!)
Niestety, Nyck miał bardzo trudne warunki. Co gorsza dla niego, Daniel
Ricciardo z marszu notuje lepsze rezultaty. Trzeba pamiętać, że Alpha Tauri
zaczynała sezon z pozycji pretendenta do najgorszej taczki w całej stawce, i
Nyck mocno się do tego podejścia przyczynił. Od startu zdecydowanie odstawał
od Tsunody, który na tle Nycka wyglądał jakby zaliczał sezon życia. Liczne
błędy, spiny, wypadki, ale przede wszystkim brak tempa - to spowodowało, że
już po 10 weekendach stracił stołek - to najszybszy wylot z Toro Rosso w
historii. Na niekorzyść Nycka działał też wiek - wielu oczekiwało od niego
dużych umiejętności adaptacji, jednak to też nie przychodziło łatwo.
Szczegółową analizę krótkiej kariery Nycka w zespole juniorskim Red Bulla
przeanalizowałem w osobnym artykule, do którego link podrzucam tutaj. Szkoda
mi Nycka, bo bardzo go lubiłem - ale niestety, nie bronił się postawą na
torze.
Najlepszy wyścig: Hiszpania - nie odstawał znacząco od Tsunody, wręcz
śmiem twierdzić że był całkiem blisko - jednak mimo bycia blisko, to Yuki
walczył o punkty, a Nyck znajdował się zdecydowanie poza dziesiątką.
Najgorszy wyścig: Azerbejdżan - obiecujące tempo w treningu
przełożyło się na wypadek w Q1, zepsute okrążenie w SQ1 (stracił możliwość
poprawy po wypadku Sargeanta), słaby sprint, i fatalny wyścig zakończony w
ścianie. Chyba najgorszy weekend ze wszystkich kierowców w tym sezonie,
mocno rywalizujący z Perezem w Monako.
19. Logan Sargeant (średnia: 4.55, mediana: 4.00, punkty gwiazdek: 0, złote gówna: 2)
Logan to debiutant, który nie ma tak łatwego zadania jak Piastri. Mam
solidne podejrzenia, że Williams wobec Logana stosuje podobną taktykę, jak
od kilku lat stosują wobec "kierowcy numer 2" (Sirotkin, Kubica, Latifi) -
jego samochód jest zwyczajnym ulepem, prawie że jeżdżącym magazynem części
zamiennych dla pierwszego auta. Po obiecującym początku sezonu Logan mocno
się zagubił, i długo nie był w stanie odnaleźć dobrej formy - zdecydowanie
odstając od błyszczącego Albona. To jest dosyć zaskakujące, bo zazwyczaj
kierowca wraz z przejechanymi kilometrami nabiera większej pewności w
kierowaniu samochodem, jednak u Sargeanta jest zupełnie odwrotnie. I to mnie
dziwi, bo Logan jest przecież kierowcą akademii Williamsa, więc wydawałoby
się że będzie mógł liczyć na większe wsparcie zespołu. Na ten moment ciężko
znaleźć inne argumenty na utrzymanie miejsca w stawce niż "jest kierowcą z
akademii zespołu w którym jeździ". Liczę na wyraźną poprawę w drugiej części
sezonu.
Najlepszy wyścig: Bahrajn - mocny debiut, kiedy jeszcze wyraźnie nie
odstawał od Albona. Sam samochód Williamsa nie był mocny, a mimo tego wraz z
Albonem pojawili się na krawędzi punktów. Drugi najwyższy wynik sezonu,
przebity tylko przez Silverstone - ale tam zdecydowanie byli przewidywani
jako walczący o punkty.
Najgorszy wyścig: Australia - słabiutkie tempo, mocno odstając od
Albona - przynajmniej dopóki Alex się nie rozbił. Przez cały wyścig był na
szarym końcu, a na drugim restarcie jeszcze wbił się w tył samochodu de
Vriesa.
18. Kevin Magnussen (średnia: 5.27, mediana: 5.00, punkty gwiazdek: 3, złote gówna: 1)
Z Kevinem mam pewien problem - nie mam wrażenia, że robi coś źle, ale z ocen
wychodzi że jest słabo. Wyraźnie odstaje w tempie kwalifikacyjnym od
Hulkenberga, i cały zachwyt po zlaniu Schumachera mocno osłabł. W wyścigach
różnica nie jest taka duża, ale dalej widoczna w punktacji - i po dwóch
punktach na początku sezonu widać wyraźną stagnację. Sam samochód też ma
spore problemy - jest całkiem szybki, ale jednocześnie ma najgorszą
degradację opon z całej stawki, na czym cierpią obaj kierowcy. Dlatego
najlepszym wyznacznikiem surowego tempa, i w zasadzie największą szansą na
dobry wynik, jest wykazanie się w kwalifikacjach - czego Kevinowi mocno
brakuje. Strategia w wyścigu jest często zależna od tego, gdzie się
zakwalifikujesz - jeżeli jesteś wyżej, często reagujesz na zachowania
rywali, a jeżeli jesteś dalej - to możesz się skupić na swoim planie, który
może wypali. I może stąd się bierze moja surowość wobec Kevina?
Najlepszy wyścig: Miami - fatastyczne kwalifikacje zakończone na P4
(pewnie, Charles mu pomógł, ale jednak zrobił P4), a potem w wyścigu
bezlitośnie punktował każdy drobny błąd Leclerka w szybszym Ferrari. Szkoda
że zakończyło się zaledwie na P10, bo zasługiwał na dużo więcej.
Najgorszy wyścig: Austria - głównie przez pryzmat fantastycznego
wyścigu Hulkenberga, który szokował w czasówce zaliczając awans do Q3, gdy
Kevin ledwo obronił się przed ostatnim miejscem. W kwali do sprintu
awansował do Q3, ale w tej sesji Nico włożył mu prawie sekundę - a w samym
sprincie Nico mocno zagrażał obydwu Astonom, podczas gdy Kevin ani przez
moment nie był zagrożony punktami. W samym wyścigu też było słabo, walcząc
ze słabiutkimi Alpha Tauri.
17. Zhou Guanyu (średnia: 5.63, mediana: 5.25, punkty gwiazdek: 1, złote gówna: 1)
Z Alfami Romeo mam straszny problem, bo obydwa samochody jeżdżą mocno
nijako. U Bottasa da się znaleźć pewne okoliczności łagodzące, jednak u Zhou
jest z tym dużo trudniej. Pewnie, miał pewne przebłyski, jednak ogólny
poziom prezentowany w tym sezonie jest maksymalnie przeciętny. Jeżeli w
czymś jest zanotowany progres, to jeszcze mniejsza ilość błędów - już rok
temu Zhou nie popełniał ich jakoś przesadnie wiele, ale w tym roku
wyelminował je niemal do zera. Szkoda tylko, że tempa nadal brakuje.
Najlepszy wyścig: Hiszpania - świetnie pojechany wyścig, zaskakująco
nadążając za Oconem, i robiąc mocne problemy Tsunodzie. Początkowo uznawałem
ich incydent za przesadną reakcję, jednak po analizie powtórek dochodzę do
wniosku, że nie było tam żadnej przesadnej reakcji ze strony Zhou. Świetne
tempo przełożyło się na zasłużone punkty.
Najgorszy wyścig: Węgry - mimo że weekend zaczął od fantastycznego
wyniku w kwalifikacjach (przed weekendem dałbym sobie rękę uciąć za to, że
obydwie Alfy odpadną w Q1, a Zhou wykręcił P5!), ale cały wysiłek poszedł do
piachu jeszcze przed pierwszym zakrętem. Jasne, kłopoty z samochodem
uniemożliwiły dobry start, ale sam Zhou też dołożył ogromną cegiełkę do tych
problemów, wjeżdżając w tył samochodu Ricciardo, i zaliczając zasłużoną
karę. Mógł z tego wyścigu wywieźć spokojnie P7, a skończyło się na szarym
końcu stawki. Z winy Zhou.
16. Carlos Sainz (średnia: 5.75, mediana: 6.00, punkty gwiazdek: 0, złote gówna: 0)
Chyba nadchodzi czas na pakowanie się, bo póki co Sainz w Ferrari robi
jedynie szum medialny. Tworzenie nieprawdziwej narracji zawsze było
specjalnością hiszpańskich mediów, ale w przypadku Carlosa to już dochodzi
do ekstremów (jak chociażby przy zarzucaniu sabotażu "szybszego kierowcy", w
zamyśle Sainza). Carlos popełnia masę niewymuszonych błędów, mocno odstaje
tempem od Leclerka. Widać że ma ambicje, ale nie nadążają one za faktycznymi
wynikami na torze.
Najlepszy wyścig: Hiszpania - świetne kwalifikacje, ustawienie auta
na P2 (nie zgadniecie z kim przegrał), a dalej bezbłędny wyścig po solidne
punkty. Jasne, można się czepiać, że z P2 zleciał na P5, ale tam właśnie
było miejsce Ferrari - za plecami Red Bulla i Mercedesa. Sam fakt pokonania
trzech z tych czterech aut w kwalifikacjach zasługuje na jakieś odnotowanie.
Do tego bezbłędny wyścig, i choć miał moment porywania się z motyką na
słońce (chciał strategicznie walczyć z Perezem, śmiechu warte), to jednak
był to chyba jedyny czysty weekend, do tego przejechany ze świetnym tempem
wyścigowym.
Najgorszy wyścig: Monako - solidny oklep w kwalifikacjach od
Leclerka, nieudolne próby ataku Ocona zakończone spowodowaniem kolizji,
nerwy wywołane przez strategię, a wisienką na torcie będzie ślizg w bandę na
wilgotnym torze, po którym stracił pozycję nie tylko na rzecz Charlesa, ale
w ostatecznym rozrachunku także i na rzecz Gasly'ego. Mocnym kandydatem był
także Azerbejdżan, gdzie miał ogromną stratę czasową do Leclerka - od
pierwszej do ostatniej sesji tego weekendu.
15. Lance Stroll (średnia: 5.83, mediana: 5.50, punkty gwiazdek: 0, złote gówna: 2)
To, że samochód Astona Martina jest (lub był) szybki, nie ulega (nie
ulegało?) niczyjej wątpliwości. Lance mimo tego nie jest w stanie osiągać
wyników na poziomie Fernando Alonso, jednak nie czarujmy się - chyba nikt
też nie spodziewał się, że będzie go lał. Z drugiej jednak strony, nikt też
się chyba nie spodziewał że będzie odstawał tak znacząco. Jasne, można mówić
o kontuzji z początku sezonu, i w pierwszych paru wyścigach było to jakąś
okolicznością łagodzącą, jednak szybko okazało się, że kontuzja wcale nie
była tak poważna, rekonwalescencja przebiegła sprawnie, i Lance zaczął
jeździć po prostu słabo. Trend formy Lance'a był delikatnie zwyżkujący,
jednak ostatnie trzy weekendy przed przerwą letnią były koszmarne - i jeżeli
rozwój samochodu Red Bulla Astona Martina dalej będzie
przebiegał tak jak do tej pory, to nie zapowiada się na zbyt duży przyrost
punktów. Biorąc jednak pod uwagę formę Alpine, nie powinien obawiać się
nikogo więcej niż Oscara Piastriego.
Najlepszy wyścig: Bahrajn - choć ten wyścig mocno postrzegam przez
pryzmat kontuzji i pominiętych testów przedsezonowych. Strata pół sekundy w
kwali była jeszcze akceptowalna, lekkie zdrerzenie z Alonso było mimo
wszystko na minus - ale od tego momentu było już tylko lepiej. W momencie
gdy wielu oczekiwało, że może mieć problemy z dojechaniem do mety - ten nie
tylko jechał dobrym tempem, ale także i mocno opluł George'a Russella,
jawiąc się także jako zagrożenie w końcówce dla Hamiltona i Sainza. I choć
było to zaledwie P6, to uważam że na otwarciu Stroll spisał się najlepiej.
Najgorszy wyścig: Monako - przed nagrodą najgorszego kierowcy uratował go tylko jeszcze gorszy występ Pereza. Odpadł w Q2, podczas gdy jego teammate prawie zgarnął Pole Position. W wyścigu masa kolizji i niewymuszonych błędów. Wyścig miał pogrzebany już w kwalifikacjach, i po 50 okrążeniach bez większej nadziei na jakikolwiek pozytywny koniec, zgłosił się na ochotnika do roli królika doświadczalnego - dostał Intermediaty jako pierwsz kierowca w całej stawce, mimo że w zespole twierdzili że będą to tylko lekkie opady. Szkoda tylko, że potem zdołał się rozbić sam z siebie (choć zarzekał się, że odczuwał jakieś problemy), i wypaść z wyścigu. Na minus działał też fakt, że w zasadzie nie przekazywał żadnego feedbacku do zespołu, bo mógłby w ten sposób pomóc swojemu teammate'owi.
14. Valtteri Bottas (średnia: 6.32, mediana: 7.00, punkty gwiazdek: 1, złote gówna: 0)
Bottas ma naprawdę pechowy sezon. Często dostaje jakiegoś strzała na
pierwszym okrążeniu, i potem musi się użerać z uszkodzoną podłogą. Jeżeli akurat tego
strzała nie dostaje, to i tak jest na końcu stawki, bo samochód Alfy Romeo
nie rozpieszcza. Jeszcze w Bahrajnie wydawało się, że mogą mieć podobny
start jak rok temu, jednak już w Jeddah wątpliwości zostały rozwiane. Jasne,
był jeden ekstra przebłysk na Węgrzech, jednak tam też trochę się to rozmyło
- z przyczyn nie do końca zależnych od Bottasa (choć miał w tym swój drobny
udział). Alfy mają duży problem, bo rok temu ich główną zaletą była niska
waga samochodu (ponoć jako jedyni byli na limicie wagi już na starcie
sezonu), a w tym roku w zasadzie największą zaletą był dobór kierowców
innych zespołów. I biorąc pod uwagę, że już za rogiem widać duże zmiany w
Hinwil, nie ma pewności czy będą się starać dobrze finansować dalsze
działania pod obecną nazwą - raczej spodziewałbym się wypełniania maksymy
"do absolute minimum".
Najlepszy wyścig: Bahrajn - choć awans do Q3 nie był blisko, to potem
odbił to sobie na starcie - zgrabnie omijając zamieszanie między Oconem a
Hulkenbergiem, i na dużym spokoju wykonując strategię dwóch pit stopów
(wobec trzech Gasly'ego czy Albona za jego plecami). Świetny wyścig, który
dał duże nadzieje na nadchodzący sezon, głównie związane z walką z Alpine.
Rzeczywistość okazała się jednak gorsza, bo poza tym wyścigiem, w punktach
znalazł się jeszcze tylko w Kanadzie.
Najgorszy wyścig: Australia - najsłabsze kwalifikacje z całej stawki,
nietrafiona strategia jeszcze mocniej zakopała go na dnie stawki, i w
efekcie cały wyścig spędził na walce z dużo wolniejszymi autami. Jakby tego
było mało, na restarcie zablokował go wracający na tor de Vries, za którym
utknął na kilkanaście okrążeń. Ogromne straty czasowe, gorsze tempo od Zhou,
i duże problemy z wyprzedzeniem de Vriesa i Sargeanta.
13. Nico Hulkenberg (średnia: 6.27, mediana: 6.00, punkty gwiazdek: 2, złote gówna: 0)
Gwiazda przede wszystkim sobót - wielokrotnie pokazywał się w kwalifikacjach z mocnej strony, notując wielokrotny awans do Q3. Wykazał się także w sprincie w Austrii, kiedy obrócił największy problem Haasa w zaletę - zmienił zużyte opony na slicki i postraszył obydwu kierowców Astona Martina. Właśnie, zużyte opony - problem z wysoką degradacją w samochodach Haasa trapi ich od początku sezonu, i w dalszym ciągu nie widać żadnych recept na to zjawisko. Odnoszę wrażenie, że Hulkenberg cierpi na tym mocniej niż Magnussen, i przyczynę upatrywałbym w... dobrych występach kwalifikacyjnych. Będąc w środku stawki, walcząc o punkty, często musi iść na spore kompromisy strategiczne, reagując na rywali dookoła (a często wręcz samemu zaczynając zjazdy, w momencie gdy nie ma zbyt dużego okna na pit stop), i zmusza do mocnego dbania o opony - co z kolei powoduje, że nie może jechać optymalnym tempem. I koło się napędza.
Najlepszy wyścig: Austria - mocno zaczął od kwalifikacji, robiąc P8 wobec P19 Magnussena. Kontynuował w kwali do sprintu, robiąc sensacyjne P4 (tylko za plecami dwóch Red Bulli i Norrisa). W sprincie też błysnął, wykorzystując zamieszanie między Red Bullami - i wskoczył na P2, długo będąc prześladowcą Sergio Pereza. Mocne zużycie opon zachęciło do pit stopu, który nie tylko obronił punkty - ale i solidnie postraszył dwa Astony Martiny. Wyścig nie trwał zbyt długo, bo szybko odpadł z awarią - i chyba paradoksalnie to poprawiło ocenę, bo nie zdążyliśmy odkryć "złej strony" weekendu Hulkenberga.
Najgorszy wyścig: Bahrajn - dobre kwalifikacje, z awansem do Q3 (wobec Magnussena odpadającego w Q1), ale cały wysiłek zniweczony w pierwszych zakrętach - kolizja, uszkodzenia, przepuszczenie Bottasa i duże straty tempa - i w efekcie finisz na nędznym P15, lądując za plecami Magnussena.
12. Sergio Perez (średnia: 6.29, mediana: 6.75, punkty gwiazdek: 3, złote gówna: 1)
Sezon zaczął całkiem dobrze, bo postawił jakiś tam opór Verstappenowi - pomogła mu nieco awaria Maxa w Jeddah, potem sam miał przygodę z hamulcami w Australii, i w Baku wyglądał na naprawdę mocniejszego kierowcę. Jak to więc było możliwe, że mając najlepsze auto w całej stawce, chłop nie wchodzi do Q3 przez 5 wyścigów z rzędu. Jak to możliwe, że będąc tak doświadczonym kierowcą, popełnia się tak kuriozalne błędy. Dołek w jakim Perez wylądował od Monako był koszmarny, od tego weekendu do Silverstone według moich ocen zanotował najgorszą średnią w całej stawce. W ostatnich wyścigach zanotowaliśmy lekki powwrót do lepszej dyspozycji, co w kontekście słabnącego Astona Martina i rosnącego w siłę McLarena powinno dać mu na luzie wicemistrzostwo świata, ale będzie to chyba najsłabszy wicemistrz świata od niepamiętnych czasów (chyba Eddiego Irvine'a, ale ten przynajmniej walczył o tytuł).
Najlepszy wyścig: Azerbejdżan - chyba jedyny weekend, w którym był w stanie na poważnie zagrozić Verstappenowi. W kwalifikacjach pogodził ich Leclerc (dwukrotnie), w sprincie w walkę wmieszał się Russell, natomiast w wyścigu neutralizacja po wypadku de Vriesa - jednak trzeba pamiętać, że jeszcze przed neutralizacją Perez dogonił Verstappena i był już gotów odpalać DRS, a po neutralizacji zdołał odskoczyć na bezpieczną odległość i pewnie dowieźć zasłużone zwycięstwo.
Najgorszy wyścig: Monako - moment, w którym pękła bańka "mistrza torów ulicznych". Niezwykle kosztowny wypadek w kwalifikacjach ustawił go na nędznym P20, co przerodziło się w wyścig pełen kolizji, zjazdów do boksu (aż 5, rekord sezonu), i dwa duble od człowieka z którym "walczył o mistrzostwo". Rozumiem desperację, próby wyprzedzenia rywali, odzyskania pozycji - ale nie zapominajmy, kto na siebie te problemy sprowadził. Jeden z zaledwie dwóch występów w tym sezonie zasługujących na jedynkę.
11. Pierre Gasly (średnia: 6.45, mediana: 7.00, punkty gwiazdek: 0, złote gówna: 0)
Z oceną Gasly'ego miałem pewien problem - wydawałoby się, że tak
doświadczony kierowca nie będzie potrzebował zbyt długiego okresu
"wjeżdżenia się", ale jednak odnoszę wrażenie że taki własnie efekt
nastąpił. Trafiały mu się babole, typu P20 w pierwszych kwalifikacjach
sezonu, ale ogólnie mam wrażenie że jest bardzo równy. Miewał szczęśliwe
momenty, miewał pechowe momenty - jednak poziom prezentowany przez Pierre'a
jest bardzo solidny. Mam jednak wrażenie, że nie notuje takich "szczytów"
jak Ocon, ale też nie notuje takich baboli jak Esteban. W zasadzie
największym babolem była chyba kolizja w Australii, kiedy to mocno mu się
poszczęściło w wyścigu - ale wszystko popsuł szalonym powrotem na tor
podczas drugiego restartu, wjeżdżając prosto na wyprzedzającego go... kolegę
z zespołu.
Najlepszy wyścig: Belgia - w kwalifikacjach zdołał nie rozbić się na
przesychającym torze (w odróżnieniu od innych kierowców Alpine), jednak do
awansu do Q3 nieco zabrakło. Szczęście uśmiechnęło się do niego w sobotę -
awans do Q2 dostał na tacy od Strolla, który popsuł innym możliwość
zrobienia okrążenia, a w Q3 wylosował szczęśliwy los na loterii - mam
wrażenie, że Alpine celowo rozdzieliło strategię między kierowcami. Ocon
robił double push lapa (na wypadek, gdyby ktoś coś odwalił ostatnim
okrążeniu, wywołując minimum żółtą flagę), a Pierre wykonał double prep lapa
- i wykonując świetne kółko w ostatnich sekundach ustawił auto na P6. Gdy na
okrążeniu formującym kierowcy zaczęli zjeżdżać po intery, Pierre przeskoczył
na wirtualne trzecie miejsce - przeskakując Sainza, oraz pozostających na
torze Norrisa i Leclerka. Niewiele zabrakło, aby przeskoczył jeszcze i
Verstappena. Świetnie bronił się przed bezradnym Perezem, i dowiózł cenne P3
w sprincie - w momencie gdy w Alpine panował ogromny chaos w zarządzaniu.
Wyścig był znacznie gorszy, ale nie ma tutaj winy Pierre'a - utknął za wolno
jadącym Piastrim i stracił masę pozycji, w efekcie czego został poniekąd
zmuszony do strategii na 1 pit stop - którą zdołał wykonać bardzo dobrze.
Weekend okrasił świetnym manewrem wyprzedzania na Albonie, który mógłby
pretendować do jednego z lepszych manewrów tego sezonu - gdyby Ocon nie
zrobił tego lepiej (i to dwukrotnie).
Najgorszy wyścig: Azerbejdżan - choć wahałem się też nad Australią. W
Baku Pierre zaczął weekend od pożaru samochodu (niezawinione zdarzenie), ale
zawiniony był już wypadek w Q1. W SQ1 dopadła go jeszcze awaria, co
oznaczało że do obydwu wyścigów musiał ruszać z końcówki stawki - i w
zasadzie nic nie udało się z tego wyciągnąć. Do tego w wyścigu widoczny był
brak tempa, który poskutkował nietypową strategią - potężną podcinką
wykonaną na Sargeancie.
10. Esteban Ocon (średnia: 6.70, mediana: 7.00, punkty gwiazdek: 3, złote gówna: 0)
Ocon daje mi mieszane uczucia - z jednej strony widać, że w "mocnych
momentach" potrafi zdystansować Gasly'ego, jednak gdy przychodzi "słabszy
dzień", babole są dosyć bolesne - ot specyfika midfieldu, gdzie niewielki
błąd może kosztować kilka pozycji, podczas gdy w Red Bullu nie ma on
praktycznie żadnego znaczenia. Ocon miał kilka bolesnych lekcji, jak
chociażby w Miami - aby nie lekceważyć pierwszego okrążenia pomiarowego w
Q3, bo może zdarzyć się czerwona flaga. Miał pechowe momenty strategicznie
(Australia), ale i szczęśliwe (Monako), na koniec wszystko zawsze wychodzi
na zero. Na pewno musi wyeliminować te błędy, bo nimi naznaczony był niemal
cały lipiec. Potrafi pokazać mocne tempo, ale podobnie jak Gasly - ma problemy z mocą silnika. Na widok Albona prawdopodobnie dostaje stanów lękowych. Alpine narzeka na brak mocy, na rywali którzy w poprawkach niezawodności do silników przepchnęli też poprawki zwiększające wydajność silnika (no kto mógł się spodziewać), i w sumie widać to było najlepiej na Spa - obaj kierowcy w strefie DRS byli niemal bezradni, i z Albonem musieli sobie radzić wchodząc pod łokieć w nieoczkiwanych miejscach.
Najlepszy wyścig: Monako - jeżeli kiedyś usłyszeliście przysłowie
"szczęściu trzeba pomóc", to można użyć tego wyścigu jako definicji. W
kwalifikacjach mądrym podejściem czasowym wywalczył P4, po karze dla
Leclerka awansował na P3. Bez problemu utrzymywał za sobą Sainza, i ponownie
dopisało mu szczęście - bo nie tylko w Alpine wpadli na dziwny pomysł zjazdu
po drugi komplet slicków. Od podium dzielił go tylko Russell (jedyny
myślący, który pozostał na torze), ale ten zaliczył ślizg na świeżych
Intermediatach, więc Ocon wrócił na swoje miejsce. Sam Esteban też dobrze
wyczuł moment zjazdu po te opony, nie czekając za bardzo na reakcję ze
strony rywali. Świetny występ, ukoronowany zasłużonym trofeum.
Najgorszy wyścig: Austria - gdyby wyłączyć sobotę, to byłaby jedna
wielka katastrofa - a tak to był jakiś blask w tym mroku. Słabe
kwalifikacje, odpadł w w Q2 - słabe kółko, do tego skasowane po
przekroczeniu limitów toru. W kwali do sprintu było lepiej, bo wskoczył do
SQ3, i potem w samym sprincie uniknął zamieszania, a w dalszej części dobrze
bronił się przed Leclerkiem i Norrisem. Nie zjechał po slicki, i do
ostatnich metrów bronił P7 przed Russellem, ostatecznie wpadając na metę o
włos szybciej od George'a. Wyścig to powrót do marnej jazdy - prawie cały
wyścig spędzony za Alexem Albonem, brak jakichkolwiek poważnych prób
wyprzedzenia, liczne wyjazdy poza tor (co ciekawe, w trakcie wyścigu
sędziowie wyłapali zaledwie 3, a po wyścigu znaleźli jeszcze 7), brak tempa
i ogromne kary, które stały się memem. Koszmar.
Na dzisiaj wystarczy. Nie chcę deklarować terminów publikacji drugiej części, ale na pewno wydarzy się to grubo przed GP Holandii. W najbliższym czasie postaram się też domknąć wszelkie zaległości, opublikować i wreszcie "być na bieżąco" z ocenami, szczególnie że w drugiej części sezonu szykuje się sporo wyścigów w krótkich odstępach czasowych. Jako zachętę dodam, że szykują się pewne niespodzianki co do miejsc w czołówce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz